Warszawa

Moskwa

Jakuck

niedziela, 28 września 2008

czwartek, 25 września 2008

Dzien 30 - KONIEC...

POLSKA!!! I tak oto konczy sie nasza przygoda, za nami ok.20 000 km. Cieszymy sie z powrotu, ale gdyby tak mozna pojechac jeszcze raz.. ;)

poniedziałek, 22 września 2008

Dzien 27: MOCKBA (MOSKWA)

Sprawdzilismy - na wschodzie jest cywilizacja!!!
Podroz BAMem, a potem Transsibem uplynela nam zadziwiajaco szybko i bach! - juz jestesmy w Moskwie!
--------------------------------------------------------------------------

Ostatnio Moskwa nie zrobila na nas dobego wrazenia. Dlatego tez tym razem postanowilismy opuscic podziemia stolecznego metra i wiecej poruszac sie po powierzchni. Pogoda sprzyjala naszym zamiarom - juz od rana pieknie przypiekalo sloneczko, a ulice tonely w zoltym, jesiennym swietle.

Najpierw kilkukilometrowy spacer. Okazalo sie, ze miasto jest znacznie bardziej zielone, niz do tej pory nam sie wydawalo po odwiedzeniu kilku punktow w centrum miasta. Celem naszego spaceru bylo rosyjskie centrum wystawiennicze VDNcH (BDHX). To chyba jedno z najbardziej absurdalnych miejsc na swiecie! Za czasow ZSRR byl tu "Park Druzby Narodow", czyli miejsce, gdzie mialy sie prezentowac wszystkie republiki radzieckie oraz pokazywano najwieksze osiagniecia ZSRR. Takie miejsce zaslugiwalo oczywiscie na odpowiednia oprawe. Artysci socrealizmu mieli tutaj niezle pole do popisu. Wykorzystali je chyba az do przesady. Kazdy "pawilonik", czyli olbrzymia budowla przypominajaca swiatynie greckie lub rzymskie, upstrzony jest komunistyczna symbolika i estetyka nawiazujaca trescia do republiki, jaka miala byc tam prezentowana. Na plaskorzezbach znalazly sie nie tylko postacie krzepkich robotnikow i robotnic, ale nawet krowy, swinki i kury (!), a kolumny owiniete sa freskami ogorkow, pomidorow, dyn, winogron i slonecznikow (sic!). Historia lubi jednak platac figle i obecnie w srodku pawilonow znajduja sie stoiska handlowe z garnkami, uzywana odzieza wojskowa i wszelkimi innymi duperelami (jak w KDT). Najwieksze atrakcje parku to rdzewiejacy samolot Jak-42 i chyba jakas makieta radzieckiej rakiety kosmicznej (watpie, czy to rzeczywiscie mogloby poleciec w kosmos). Jest tez posag Lenina, zlota fontanna i latarnie w ksztalcie klosow pszenicy. Na szerokich asfaltowych prospektach sprzedaje sie popcorn i wate cukrowa, wypozycza rolki, a z glosnikow, przez ktore niegdys plynely socjalistyczne tresci, leci amerykanski pop. Tak wiec radziecka tandeta spotkala sie z amerykanska. Ciezko cokolwiek z tego zrozumiec.

Nastepnym srodkiem transportu byl trolejbus. Dzieki niemu przekonalismy sie, ze Moskwa rzeczywiscie jest zakorkowana - wlokl sie on niemozebnie. Niemniej z okien miasto wygladalo calkiem schludnie i ciekawie. Spacer bulwarem utwierdzil nas w przekonaniu, ze w sumie Moskwa jednak nie jest taka brzydka, a wrecz przeciwnie! Tym razem jako cel naszej wedrowki obralismy Patriarsze Prudy. Oposcilismy glowne ulice i zapucilismy sie w interior malych uliczek dzielnicy pochodzacej z poczatku XX wieku. Ruch samochodowy niemalze ustal. Domy staly sie jakies takie mniejsze, czyli normalne. Na ulice wychodzily okna kafejek i restauracyjek.

Patriarsze Prudy to maly park nad stawem, otoczony stara zabudowa. Mieszkancy Moskwy przychodza tu wypoczywac, karmic labedzie mieszkajace na plywajacych wysepkach, pic piwo na lawkach. My tu znalezlismy sie jednak z innego powodu. Miejsce to znane jest z powiesci M. Bulhakowa "Mistrz i Malgorzata" - konkretnie rozgrywa sie tu pierwsza scena. Dzis nie ma juz tramwaju, pod ktory wpadl Berlioz, lecz miejsce to rzeczywiscie posiada jakas magiczna aure. Zreszta drugi obiekt, ktory znalazl sie w powiesci - Zolty Dom - wciaz odbija sie w toni stawu.

Wyglada na to, ze jest to kultowe miejsce wsrod artystow, poetow i muzykow, czy tez mlodych przedstawicieli roznych subkultur. Mozna tam tez spotkac starszych panow z gitarami, ekipe robiaca zdjecia do filmu, czy po prostu studentow literatury, ktorzy tam "oddychaja" po zajeciach. Z tymi ostatnimi dobrze sie poznalismy i rozmawialismy do poznej nocy ;-)

czwartek, 18 września 2008

Dzien 23-27: Pociag

Zegnaj Bajkale!Teraz 5 dni do MOW spedzimy w TransSibie.Mamy duzo jedzenia,picia,gitare i super Prowadnice.A czaj tylko 4 ruble!

----------------------------------------------------------------------------------

Nasza SuperProwadnica - Elena- musiala nas niestety opuscic, gdyz umarla jej babuszka*. Ale zostal z nami "Maslana" (kolega SuperProwadnicy z nocnej zmiany, Azer, inzynier o maslanym wzroku) i "Zolta" (niczego nieograniajaca Buriatka).

(* Roman przychodzi do przedzialu i mowi, ze Elena wysiadla, bo umarla jej babuszka...
- A skad o tym wiesz? - pyta Gromek
- Bo z nia rozmawialem ...
- I co jej powiedziales?
- No ze jest nam bardzo przykro i dziekujemy...
- A jak powiedziales, ze jest ci przykro? - pyta podejrzliwie Romana Szydlo, znajac dobrze jego mozliwoscsci w zakresie jezyka rosyjskiego
- "Oj..." - odpowiada z zadowoleniem Roman)

W pociagu: glownie jedlismy ... spalismy ... czytalismy (Koperskiego - wowczas adrenalina rosla ;-)... spiewalismy ... chodzilismy po wrzatek, tudziez do toalety (na tym nasz ruch sie konczyl) ... liczylismy muchy w toalecie ... gralismy w karty ... mowilismy co chwile, ze nie chcemy niczego kupic (asortyment byl szeroki: bizuteria, ruskie czapy, szaliki, chusty, ubranka dla dzieci, ryby, pierozki, "goriaczyje bliuda i cholodnyje czipsy", orieszki, takie jakies szklane, grajace kulki ze sniegiem w srodku, kosmetyki i wiele, wiele innych).

Najwieksza atrakcja, na ktora czekalismy z utesknieniem i do ktorej odliczalismy czas byly dluzsze postoje. Wowczas mozna bylo wyjsc na peron i dokonac zakupow, wykonujac przy tym bardziej skomplikowane ruchy konczynami gornymi i dolnymi. Na takim postoju peron zamienial sie w bazar...wszedzie staly starsze i mlodsze babuszki oferujace: ryby, czeburioki, pierazki, goriaczije bljuda, piwo, samsy, salatki, kartoszki i inne pysznosci. Paradokslanie i tak ciagle bylismy glodni, sprawdzajac przy tym co chwile zawartosc naszej "kuchni". Dobrym rozwiazaniem jest zajecie rak i ust fistaszkami, orzeszkami cedrowymi czy innymi tam nasionkami, sprzedawanymi przez babuszki. Zazwyczaj jest ich duzo, sa male i ciezko sie dobrac do ich zawartosci, przez co rytual jedzenia trwa dluuuugo.

Nasza rada: jesli nie chcesz sie wyrozniac z tlumu podrozujacych transsibem pamietaj, aby do pociagu zabrac ze soba: dresik (mezczyzni najlepiej ADIDOS, ADDIS lub AD, a kobiety im bardziej jaskrawe kolory tym lepiej - roze, zielenie, zolcie itp.), do tego klapki, badz kapcie, koniecznie z niebieskimi lub rownie jaskrawymi skarpetami, no i "modne" torebki. Dozwolona jest rowniez wersja bardziej elegancka - panowie wtedy do dresu zakladaja lakierki i skorzana kurtke. A i nasze drogie Panie nie zapominajcie o intensywnym makijazu! - zrobcie sobie usta na czerwono, a oczy na niebiesko i bedziecie krasawice :)

W pociagu robilismy furore piosenka "Kolorowe jarmarki". Zlowilismy na to Wiktora, ktory znal Anne German (wg wikipedii - Anna German, właściwie Anna German-Tucholska ur. 14 lutego 1936 w Urgenczu w Uzbekistanie, zm. 25 sierpnia 1982 w Warszawie – polska piosenkarka i kompozytorka, aktorka, z wykształcenia geolog (!). Śpiewała w siedmiu językach.(!!)
Wiktor, lat ok. 50, pochodzi z Tomska i wracal z pracy (okolice Bajkalu) do domu (Tomsk). Pracuje przy budowie ropociagu, przebiegajacego przez Syberie. Do naszego przedzialu przyprowadzil swoich kumpli z pracy - "wadziciela trubowoza" (lat ok. 50. Kierowca, ktory przewozil rury do budowy ropociagu) i swojego szefa o imieniu Misza (lat 25, inzynier, bardzo ograniety czlowiek). Misza, chociaz jest 2 razy mlodszy od swoich pracownikow, dobrze sobie z nimi dawal rade i bylo widac, ze to on jest szefem i go szanuja!

W ogole pol wagonu to byli robotnicy budujacy "nieftowod" czyli ropociag na wschod, dla Chin, rosyjskiego Dalekiego Wschodu i do Wladywostoku, w przyszlosci dla eksportu ropy do USA (!!! - niezli z nas szpiedzy, nie?) Poniewaz na robocie panuje "zasucha" czyli prohibicja, wiekszosc Panow w pociagu wetowala sobie straty i byla bardzo przyjaznie nastawiona do swiata i do nas, polskich studentow odwiedzajacych Rosje. Stan upojenia alkoholowego nie jest niczym dziwnym w Trans-sibie, ale zaznaczyc nalezy, ze nie ma zadnych burd, wszystko odbywa sie kulturalnie i nikt nikogo do niczego nie zmusza.

Odbywszy podroz legendarna koleja, mozemy stwierdzic, ze przejazd jest ciekawym, aczkolwiek troszke bolesnym dla ukladu kostnego doswiadczeniem. Dlatego tez uwazamy, ze taka podroz sama w sobie nie nadaje sie na jedyny cel wyprawy, gdyz bedzie to po prostu nudne.

środa, 17 września 2008

Dzien 22: "My papali w Sevierobajkalsk"

Czyli popadlismy, utknelismy w Sewierobajkalsku. Prom, ktory mial nas przewiezc przez caly Bajkal, nie kursuje od dwoch tygodni, a pociagiem by nam to zajelo 1,5 dnia. Malo tego - wydostac sie stad tez nie jest latwo! Co tu duzo mowic: albo my jestesmy jacys dziwni, albo RZD (rosyjskie koleje), w kazdym razie nie jestesmy kompatybilni... Wyglada na to, ze usilnie probuje nam sie wciskac najdrozsze bilety, a odmawia sprzedazy tanszych. Do tego najblizsze bilety byly dopiero na za 2 dni.
Podobnie ma sie sprawa z innymi rzeczami: co chwila albo cos jest zamkniete, albo czegos nie ma...
W kazdym razie postanowilismy wyeksplorowac okoliczne gory, noszace jakze oryginalna nazwe: Gory Bajkalskie. W tym celu pojechalismy do chyba najmniejszej miejscowosci na swiecie: Slonecznego, skladajacej sie z kilku domkow na wynajem i goracych zrodel siarkowodorowych. Trzeba przyznac, ze lezenie w goracej wodzie (ponad 40 st.) z widokiem na gory typu Tatry pod gwiezdzistym niebem jest calkiem przyjemne.
Gory sa calkiem interesujace - ostre turnie wystaja spod olbrzymich goloborzy. Te z kolei porosniete sa porostami-gigantami, tworzacymi niejako wygodne legowiska dla niedzwiedzi... Na szczescie z tymi ostatnimi nie mielismy jeszcze do czynienia.
Tak wiec ZNOWU jestesmy w Sewierobajkalsku, miescie zalozonym wraz z Bajkalsko-Amurska Magistrala Kolejawa (BAM) 35 lat temu. Mozecie sobie wyobrazic, jak wyglada to osiagniecie sowieckiej mysli budowlanej... No i czekamy na nasz pociag.
Podroznicy, pamietajcie! Nie odchodzcie od okienka kas w rosyjskich kolejach, nawet jezeli Pani-W-Okienku bedzie robila wszystko, zebyscie sobie poszli. Nie odpuszczajcie! Nalegajcie tak dlugo, ze chcecie bilety, az w koncu Wam je wydadza lub udziela prawdziwej informacji, kiedy je bedzie mozna kupic - oto nasza rada... (ludzie w kolejce za Wami wykaza zrozumienie dla Waszego uporu i raczej nie beda Was popedzac) I kupujcie ze sporym wyprzedzeniem.

wtorek, 16 września 2008

Dzien 21

Znowu nad N Bajkalem.Pociag do Moskwy dopiero za 2dni bo nas wyrolowali w kasach!G.Bajkalskie, gorace zrodla, piwo i omule sa OK!
.

sobota, 13 września 2008

Dzien 18

Juz w Sewierobajkalsku. Nocujemy nad Bajkalem-miejsce jest NIESAMOWITE.No pieknie jest no! :) --> slonce,fale,a dookola gory.

czwartek, 11 września 2008

Dzien 16-18

Z Tommotu w pieknym sloneczku przestopowalismy sie do przyjaznego Aldanu,skad pociagiem przez 1,5dnia jedziem BAMem do Sewierobajkalska
.

środa, 10 września 2008

Dzien 15 cd

Dojechalim do Tommotu.Droga masakra-300km w 10h-nie ma asfaltu a niby autostrada.Wiezli nas dziadzia Sasza i Misza-super goscie!

Dzien 15

Ekologia krajobrazu-powodzenia!Nas przekazuja z rak do rak i tak jedziemy w okolice Aldanu do Ewenkow.W nocy
-10 a w dzien slonce
.

wtorek, 9 września 2008

Dzien 14 cd

My w Pokrowcu.Jechalismy z milicjantem lat 22 - dal nam pelna piersiowke.Dostalismy cala chate na noc i kolacje od sasiadki! WOW!
.

Dzien 14

Dzis rano obudzilo nas piekne slonce i nie tylko...wiec zebralismy swoje bagaze i postanowilismy jechac w Pokrowsk. Potem dalej na poludnie do kolei, zeby dostac sie nad Bajkal. Co jeszcze nas obudzilo i spowodowalo przyspieszenie wyjazdu opowiemy pozniej...
Postaramy sie umieszczac krotkie posty przez komorke, ale nigdy nie wiadomo jak to bedzie, wiec nie martwicie sie :)
Pozdrawiamy wszystkich czytelnikow!

poniedziałek, 8 września 2008

Po pierwsze przepraszamy za przerwe w relacji. Zepewne wielu z Was zastanawialo sie, co sie z nami dzieje. Postaramy sie to przedstawic pokrotce.
W srode po umieszczeniu postu odwiedzilismy jeszcze Muzeum Marzloty - ciekawe miejsce, choc w zasadzie cala atrakcja polega na zejsciu 12 m pod ziemie i stwierdzeniu, ze jest tam zimno i ziemia jest zamarznieta. Przy okazji jednak Przewodnik udziela bardzo wielu ciekawych informacji, daje potrzymac kosc mamuta i pozwala zabrac kawalek torfu sprzed 10 tys. lat :)
Nastepnego dnia, tj. w czwartek, zaczela sie nasza auto-stopowa odyseja pod niesmiertelnym haslem: "jedzmy na wschod, tam musi byc jakas cywilizacja". Jak sie okazalo, po pokonaniu 200 km blota i wybojow trafilismy we wspaniale miejsce, a moze inaczej: w takie sobie miejsce, gdzie zyli wspaniali ludzie (Jakuci), ktorzy nas goscili przez prawie 3 dni, pomagali w zwiedzaniu swojego miasteczka, karmili i w ogole byli wspaniali. Miejsce to nazywa sie Czurapcza.
Gdy stwierdzilismy, ze moze stajemy sie juz za duzym ciezarem dla naszych Gospodarzy, zakonczylismy nasza obserwacje uczestniczaca (pelna geba!) i wrocilismy stopem do Jakucka. Oczywiscie po drodze bylo mnostwo przygod i miejmy nadzieje, ze uda nam sie polaczyc juz napisane fragmenty relacji i opublikowac niebawem...
Teraz w planie mamy jechac do Nierjungri, gdzie pewnie wsiadziemy w Trans-siba lub pojedziemy Amursko-Bajkalska Magistrala nad Bajkal. Po drodze w Pokrowsku (zwanym rowniez przez nas Pokrowcem) bedziemy negocjowac z rybakami wycieczke na Lenskie Stolby, choc wlasciwie tutaj zaczyna sie juz zima i szanse sa nikle. Tak czy owak pewnie jutro juz na zawsze opuscimy Jakuck i przez dluzszy czas znowu znajdziemy sie poza zasiegiem cywilizacji...
Wszyscy jestesmy zdrowi i pelni optymizmu, choc tesknimy za polskim latem.
TRWA ZAMIESZCZANIE NOWYCH POSTOW...

środa, 3 września 2008

Dzien 8: Jakuck

Wczorajszy wieczor spedzilismy na sluchaniu opowiesci Jegora o zyciu, kulturze i wierzeniach Jakutow. Wszystkie byly neizlwykle ciekawe - jak wrocimy moze Wam opowiemy...
Dzis znowu spedzamy dzien na uniwersytecie przekopujac sie przez dane statystyczne i prace magisterskie... ale za to po pracy idziemy do Instytutu Wiecznej Zmarzliny i do Muzeum Mamuta :)
Jutro zas planujemy ruszyc w okolice Jaucka, zeby zobaczyc jak wyglada tradycyjne zycie poza miastem.
Zapraszamy do galerii

wtorek, 2 września 2008

Jakuck - minireportaz

Jakuck tonie. Jakuck tonie i nikogo to nie dziwi. Mieszkancy z gracja omijaja kaluze wielkosci malych jeziorek, a samochody z impetem sie przez nie przebijaja, rozbryzgujac fontanny wody dookola. Kaluze maja rozna glebokosc. Gdy w jednej z nich noga nagle wpadla mi do kostki, nie probowalem juz sprawdzac, jak gleboko jest dalej. W kaluzach nie widac dna, bo sa blotniste. Bo nie tylko woda, ale i bloto jest wszedzie - doslownie! Blotniste sa chodniki i drogi, ublocone sa budynki, w powietrzu unosi sie brazowawy pyl. Samochodow nawet juz nikt nie myje - nie sensu, przejazd jakakolwiek ulica, chociazby zaledwie przez kilometr, spowoduje powrot do stanu pierwotnego. Wszystkiemu winna wieczna zmarzlina, ktora w lato cofa sie kilkadziesiat badz kilkaset centymetrow od powierzchni ziemii, jednak nie przepuszcza wody. Tworzy sie wiec na niej blotnista, przesycona woda warstwa ziemi.
Samochody. Wiekszasc to niedawno "prignane" z Wladywostoka buble z Japonii - tu oderwany kawalek zderzaka, tam jakies wgniecenie... Kierownice maja po prawej stronie. Oczywiscie jest jeszcze sporo nizazniszczalnych radzieckich wozow, ale wobec naporu nowego znalazly sie w mniejszosci. Wobec tego mamy tu do czynienia z takim paradoksem: wiekszosc samochodow ma kierownice po prawej stronie (japonskie, koreanskie), a ruch jest lewostronny...
Ale co tam te blokowiska na palach i kaluze, powoli sie do tego przyzwyczajamy. Ot, Jakuck to naprawde nie najszczesliwesze miejsce do uprawiania cywilizacji - zima trwa tu od pazdziernika do czerwca (wtedy, kiedy my swietujemy przesilenie letnie, oni swietuja koniec zimy), w zime przy -40 st. wszystko jeszcze dziala, ale bywa sporo dni z -55 st. W lato za to bylo +42... Tutaj ciekawsi sa ludzie.
Zacznijmy od Jegora (w najbardziej popularnej, angielskiej transkrypcji "Egora"). Facet skonczyl wlasnie 24 lata. Pracuje w firmie tworzacej strony internetowe - laczy tam dwa swoje najwieksze hobby: dziennikarstwo i webmastering (tworzenie stron internetowych). Mieszka wraz z matka (wszyscy mowia na nia Babuszka) i Pieta, synem zmarlej siostry, w jednym z tych obskurnych, niemal tylko sila woli jeszcze istniejacych sowieckich blokow. Babuszka popija, bo psy zagryzly jej corke. Pietia cierpi z powodu braku wystarczajacej opieki - widzialem go na rozpoczeciu szkoly. Inne dzieciaki szalaly, a Pietia siedzial cicho w lawce...
Mimo tego Jegor jakas daje rade, nie traci optymizmu. Choc nie ma wiele, dzieli sie tym chetnie z obcorkajowcami, ktorzy poznaja jego adres przez coachsurfing (moze to jest jakis sposob by ubarwic szara, jakucka rzeczywistosc?) Jest otwarty, chetnie rozmawia, sam podrozuje po swiecie - byl w Chinach i Mongolii. Zna angielski, studiowal dziennikarstwo. Jest Jakutem. Sadzi, ze jest i bedzie coraz lepiej - z duma pokazuje nam tych kilka odnowionych ulic, ktore w Polsce rownie dobrze mozna by znalezc na pierwszym lepszym blokowisku.
Aleksiej, ktorego poznalismy u Jegora, to najprawdziwszy Podroznik. Jest juz od 3 miesiecy w drodze, jedzie autostopem z Ukrainy na Czukotke. Dlaczego jedzie? Mowi, ze Ukraina to nie jego dom. Wraca do miejsca, gdzie zyl przez pierwsze 14 lat swojego zycia (przed przeprowadzka na Ukraine). Zeby dokonac tej podrozy, rzucil prace. Na Czukotce i Kamczatce jest jeszcze jego rodzina, zostanie tam na zime. Tak wiec czlowiek z Konca Swiata (doslownie - Czukotka to najbardziej na wschod wysuniety polwysep Eurazji!) wraca na Koniec Swiata. Widac sa wazniejsze rzeczy, niz bezpieczne zycie w europejskiej cywilizacji.
Zycie Aleksieja zmienilo sie po tym, jak byl sparalizowany na skutek guza mozgu. Slady tego paralizu sa widoczne w tym jak sie porusza - nogi stawia nienaturalnie sztywno, rece mu sie trzesa. Ale jedzie dalej! W tej skromnej, wychudlej postaci z twarza indianina i dlugimi wlosami jest wielka moc... Podrozowanie przez taki czas, w takich okolicznosciach (Syberia, Altaj, Mongolia) z 30-kg plecakiem zasluguje na powdziw.
Tak wiec wyglada na to, ze prawda jest, iz Syberia daje w kosc. Tu jest naprawde ciezko. Pewnie wiekszosc z nas miala by problem, zeby przezyc choc 1 rok (bo to wszystko dzieje sie jeszcze przy placach rzedu 1500zl i cenach 1,5-2 razy wyzszych niz w Polsce). Gdy pytam Jegora, czy w Jakucji zycie jest ciezkie, niefrasobliwie odpowiada: "Ciezkie? Jak to? Nie, u nas zycie jest normalne".
P.R.

Dzien 6 i 7: Якутск (Jakuck)

Nasza "bumaga" z UW dziala cuda!



Wczoraj odwiedzilismy Uniwersytet w Jakucku i zostalismy tam przyjeci z ogromna zyczliwoscia, zupelnie inaczej niz w Moskwie... Na wydziale geografii Panie z dziekanatu przekierowaly nas do Prorektora calego uniwersytetu, ktory jak sie okazalo jest geografem spolecznym i zajmuje sie bliska nam tematyka. Wykazal zainteresowanie nasza sprawa, dostalismy od niego w prezencie atlas Republiki Jakucji z czasow ZSRR, ponadto pozyczyl nam ksiazke o ludnosci Jakucji i spis powszechny z 1989 roku. Dlatego tez caly wczorajszy wieczor spedzlismy na fotografowaniu tych materialow :)
"Bumaga" z UW pomachalismy rowniez w miejskiej bibliotece i Pani z usmiechem zapisala nas do niej i wypozyczyla cenne ksiazki do domu na tak zwane "slowo honoru".
Dzis od Prorektora dostalismy "czlowieka", zwanego Zenia, zabral nas w ichni GUS, ale okazalo sie ze cale archiwum na czas remontu jest przeniesione..gdzies..lecz nie wiadomo gdzie.. i niczego nie udalo nam sie dzis dostac. Potem bylismy w bibliotece Puszkina i tam takze remont. Wszedzie remonty, a miasto i tak obskorne... Teraz siedziemy na uniwerku i szukamy danych w internecie.
Kauczuk&Gromek: Wizyta w toalecie w glownym budynku Jakuckiego Uniwersytetu to zasmakowanie calkowicie innej rzeczywistosci. Po pierwsze wejscie do srodka jest strzezone kodem. Hmmm... Jakiez tam wygody musza byc w srodku? Po wycieczce do ochroniarza i otrzymaniu numeru wchodzi sie do srodka. I od razu zaczynaja intensywnie pracowac wszystkie zmysly, przede wszystkim wechu, wzroku i dotyku. Teraz mozna odwrocic poprzednie pytanie - czegoz w srodku nie ma? Ani desek, ani papieru, ani mydla, drzwi od kabin ledwo sie otwieraja, zlew podtrzymuje cienka deska itd. Reszte pozostawiamy waszej wyobrazni. A kto korzysta z tej toalety? Rektor, prorektorzy, glowne biura itp. Juz nie bedziemy narzekac na warunki panujace na UW.
Wczoraj tez byly urodziny Egora - wreczylismy mu koszulke UW oraz zaspiewalismy sto lat - byl zachwycony oryginalnoscia tej piesni, u nich spiewa sie "happy birthday to you".



Jeszcze jedno - w Jakucku jest teraz dwa razy cieplej niz w Moskwie! Pewnie dlatego, ze tutejsi ludzie maja cieplejsze serca...