Warszawa

Moskwa

Jakuck

poniedziałek, 22 września 2008

Dzien 27: MOCKBA (MOSKWA)

Sprawdzilismy - na wschodzie jest cywilizacja!!!
Podroz BAMem, a potem Transsibem uplynela nam zadziwiajaco szybko i bach! - juz jestesmy w Moskwie!
--------------------------------------------------------------------------

Ostatnio Moskwa nie zrobila na nas dobego wrazenia. Dlatego tez tym razem postanowilismy opuscic podziemia stolecznego metra i wiecej poruszac sie po powierzchni. Pogoda sprzyjala naszym zamiarom - juz od rana pieknie przypiekalo sloneczko, a ulice tonely w zoltym, jesiennym swietle.

Najpierw kilkukilometrowy spacer. Okazalo sie, ze miasto jest znacznie bardziej zielone, niz do tej pory nam sie wydawalo po odwiedzeniu kilku punktow w centrum miasta. Celem naszego spaceru bylo rosyjskie centrum wystawiennicze VDNcH (BDHX). To chyba jedno z najbardziej absurdalnych miejsc na swiecie! Za czasow ZSRR byl tu "Park Druzby Narodow", czyli miejsce, gdzie mialy sie prezentowac wszystkie republiki radzieckie oraz pokazywano najwieksze osiagniecia ZSRR. Takie miejsce zaslugiwalo oczywiscie na odpowiednia oprawe. Artysci socrealizmu mieli tutaj niezle pole do popisu. Wykorzystali je chyba az do przesady. Kazdy "pawilonik", czyli olbrzymia budowla przypominajaca swiatynie greckie lub rzymskie, upstrzony jest komunistyczna symbolika i estetyka nawiazujaca trescia do republiki, jaka miala byc tam prezentowana. Na plaskorzezbach znalazly sie nie tylko postacie krzepkich robotnikow i robotnic, ale nawet krowy, swinki i kury (!), a kolumny owiniete sa freskami ogorkow, pomidorow, dyn, winogron i slonecznikow (sic!). Historia lubi jednak platac figle i obecnie w srodku pawilonow znajduja sie stoiska handlowe z garnkami, uzywana odzieza wojskowa i wszelkimi innymi duperelami (jak w KDT). Najwieksze atrakcje parku to rdzewiejacy samolot Jak-42 i chyba jakas makieta radzieckiej rakiety kosmicznej (watpie, czy to rzeczywiscie mogloby poleciec w kosmos). Jest tez posag Lenina, zlota fontanna i latarnie w ksztalcie klosow pszenicy. Na szerokich asfaltowych prospektach sprzedaje sie popcorn i wate cukrowa, wypozycza rolki, a z glosnikow, przez ktore niegdys plynely socjalistyczne tresci, leci amerykanski pop. Tak wiec radziecka tandeta spotkala sie z amerykanska. Ciezko cokolwiek z tego zrozumiec.

Nastepnym srodkiem transportu byl trolejbus. Dzieki niemu przekonalismy sie, ze Moskwa rzeczywiscie jest zakorkowana - wlokl sie on niemozebnie. Niemniej z okien miasto wygladalo calkiem schludnie i ciekawie. Spacer bulwarem utwierdzil nas w przekonaniu, ze w sumie Moskwa jednak nie jest taka brzydka, a wrecz przeciwnie! Tym razem jako cel naszej wedrowki obralismy Patriarsze Prudy. Oposcilismy glowne ulice i zapucilismy sie w interior malych uliczek dzielnicy pochodzacej z poczatku XX wieku. Ruch samochodowy niemalze ustal. Domy staly sie jakies takie mniejsze, czyli normalne. Na ulice wychodzily okna kafejek i restauracyjek.

Patriarsze Prudy to maly park nad stawem, otoczony stara zabudowa. Mieszkancy Moskwy przychodza tu wypoczywac, karmic labedzie mieszkajace na plywajacych wysepkach, pic piwo na lawkach. My tu znalezlismy sie jednak z innego powodu. Miejsce to znane jest z powiesci M. Bulhakowa "Mistrz i Malgorzata" - konkretnie rozgrywa sie tu pierwsza scena. Dzis nie ma juz tramwaju, pod ktory wpadl Berlioz, lecz miejsce to rzeczywiscie posiada jakas magiczna aure. Zreszta drugi obiekt, ktory znalazl sie w powiesci - Zolty Dom - wciaz odbija sie w toni stawu.

Wyglada na to, ze jest to kultowe miejsce wsrod artystow, poetow i muzykow, czy tez mlodych przedstawicieli roznych subkultur. Mozna tam tez spotkac starszych panow z gitarami, ekipe robiaca zdjecia do filmu, czy po prostu studentow literatury, ktorzy tam "oddychaja" po zajeciach. Z tymi ostatnimi dobrze sie poznalismy i rozmawialismy do poznej nocy ;-)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

ммм, здорово) рад что в итоге москва оставила приятное впечатление)