Warszawa

Moskwa

Jakuck

wtorek, 31 marca 2009

POKAZ SLAJDÓW W WARSZAWIE


Serdecznie zapraszamy na pokaz slajdów i sprawozdanie naukowe z wyprawy!

Kiedy? 02.04.2009 r. (czwartek), godz.: 17:15

Gdzie? Wydział Geografii i Studiów Regionalnych UW, sala 102
(ul. Krakowskie Przedmieście 30)

WSTĘP WOLNY!

niedziela, 28 września 2008

czwartek, 25 września 2008

Dzien 30 - KONIEC...

POLSKA!!! I tak oto konczy sie nasza przygoda, za nami ok.20 000 km. Cieszymy sie z powrotu, ale gdyby tak mozna pojechac jeszcze raz.. ;)

poniedziałek, 22 września 2008

Dzien 27: MOCKBA (MOSKWA)

Sprawdzilismy - na wschodzie jest cywilizacja!!!
Podroz BAMem, a potem Transsibem uplynela nam zadziwiajaco szybko i bach! - juz jestesmy w Moskwie!
--------------------------------------------------------------------------

Ostatnio Moskwa nie zrobila na nas dobego wrazenia. Dlatego tez tym razem postanowilismy opuscic podziemia stolecznego metra i wiecej poruszac sie po powierzchni. Pogoda sprzyjala naszym zamiarom - juz od rana pieknie przypiekalo sloneczko, a ulice tonely w zoltym, jesiennym swietle.

Najpierw kilkukilometrowy spacer. Okazalo sie, ze miasto jest znacznie bardziej zielone, niz do tej pory nam sie wydawalo po odwiedzeniu kilku punktow w centrum miasta. Celem naszego spaceru bylo rosyjskie centrum wystawiennicze VDNcH (BDHX). To chyba jedno z najbardziej absurdalnych miejsc na swiecie! Za czasow ZSRR byl tu "Park Druzby Narodow", czyli miejsce, gdzie mialy sie prezentowac wszystkie republiki radzieckie oraz pokazywano najwieksze osiagniecia ZSRR. Takie miejsce zaslugiwalo oczywiscie na odpowiednia oprawe. Artysci socrealizmu mieli tutaj niezle pole do popisu. Wykorzystali je chyba az do przesady. Kazdy "pawilonik", czyli olbrzymia budowla przypominajaca swiatynie greckie lub rzymskie, upstrzony jest komunistyczna symbolika i estetyka nawiazujaca trescia do republiki, jaka miala byc tam prezentowana. Na plaskorzezbach znalazly sie nie tylko postacie krzepkich robotnikow i robotnic, ale nawet krowy, swinki i kury (!), a kolumny owiniete sa freskami ogorkow, pomidorow, dyn, winogron i slonecznikow (sic!). Historia lubi jednak platac figle i obecnie w srodku pawilonow znajduja sie stoiska handlowe z garnkami, uzywana odzieza wojskowa i wszelkimi innymi duperelami (jak w KDT). Najwieksze atrakcje parku to rdzewiejacy samolot Jak-42 i chyba jakas makieta radzieckiej rakiety kosmicznej (watpie, czy to rzeczywiscie mogloby poleciec w kosmos). Jest tez posag Lenina, zlota fontanna i latarnie w ksztalcie klosow pszenicy. Na szerokich asfaltowych prospektach sprzedaje sie popcorn i wate cukrowa, wypozycza rolki, a z glosnikow, przez ktore niegdys plynely socjalistyczne tresci, leci amerykanski pop. Tak wiec radziecka tandeta spotkala sie z amerykanska. Ciezko cokolwiek z tego zrozumiec.

Nastepnym srodkiem transportu byl trolejbus. Dzieki niemu przekonalismy sie, ze Moskwa rzeczywiscie jest zakorkowana - wlokl sie on niemozebnie. Niemniej z okien miasto wygladalo calkiem schludnie i ciekawie. Spacer bulwarem utwierdzil nas w przekonaniu, ze w sumie Moskwa jednak nie jest taka brzydka, a wrecz przeciwnie! Tym razem jako cel naszej wedrowki obralismy Patriarsze Prudy. Oposcilismy glowne ulice i zapucilismy sie w interior malych uliczek dzielnicy pochodzacej z poczatku XX wieku. Ruch samochodowy niemalze ustal. Domy staly sie jakies takie mniejsze, czyli normalne. Na ulice wychodzily okna kafejek i restauracyjek.

Patriarsze Prudy to maly park nad stawem, otoczony stara zabudowa. Mieszkancy Moskwy przychodza tu wypoczywac, karmic labedzie mieszkajace na plywajacych wysepkach, pic piwo na lawkach. My tu znalezlismy sie jednak z innego powodu. Miejsce to znane jest z powiesci M. Bulhakowa "Mistrz i Malgorzata" - konkretnie rozgrywa sie tu pierwsza scena. Dzis nie ma juz tramwaju, pod ktory wpadl Berlioz, lecz miejsce to rzeczywiscie posiada jakas magiczna aure. Zreszta drugi obiekt, ktory znalazl sie w powiesci - Zolty Dom - wciaz odbija sie w toni stawu.

Wyglada na to, ze jest to kultowe miejsce wsrod artystow, poetow i muzykow, czy tez mlodych przedstawicieli roznych subkultur. Mozna tam tez spotkac starszych panow z gitarami, ekipe robiaca zdjecia do filmu, czy po prostu studentow literatury, ktorzy tam "oddychaja" po zajeciach. Z tymi ostatnimi dobrze sie poznalismy i rozmawialismy do poznej nocy ;-)

czwartek, 18 września 2008

Dzien 23-27: Pociag

Zegnaj Bajkale!Teraz 5 dni do MOW spedzimy w TransSibie.Mamy duzo jedzenia,picia,gitare i super Prowadnice.A czaj tylko 4 ruble!

----------------------------------------------------------------------------------

Nasza SuperProwadnica - Elena- musiala nas niestety opuscic, gdyz umarla jej babuszka*. Ale zostal z nami "Maslana" (kolega SuperProwadnicy z nocnej zmiany, Azer, inzynier o maslanym wzroku) i "Zolta" (niczego nieograniajaca Buriatka).

(* Roman przychodzi do przedzialu i mowi, ze Elena wysiadla, bo umarla jej babuszka...
- A skad o tym wiesz? - pyta Gromek
- Bo z nia rozmawialem ...
- I co jej powiedziales?
- No ze jest nam bardzo przykro i dziekujemy...
- A jak powiedziales, ze jest ci przykro? - pyta podejrzliwie Romana Szydlo, znajac dobrze jego mozliwoscsci w zakresie jezyka rosyjskiego
- "Oj..." - odpowiada z zadowoleniem Roman)

W pociagu: glownie jedlismy ... spalismy ... czytalismy (Koperskiego - wowczas adrenalina rosla ;-)... spiewalismy ... chodzilismy po wrzatek, tudziez do toalety (na tym nasz ruch sie konczyl) ... liczylismy muchy w toalecie ... gralismy w karty ... mowilismy co chwile, ze nie chcemy niczego kupic (asortyment byl szeroki: bizuteria, ruskie czapy, szaliki, chusty, ubranka dla dzieci, ryby, pierozki, "goriaczyje bliuda i cholodnyje czipsy", orieszki, takie jakies szklane, grajace kulki ze sniegiem w srodku, kosmetyki i wiele, wiele innych).

Najwieksza atrakcja, na ktora czekalismy z utesknieniem i do ktorej odliczalismy czas byly dluzsze postoje. Wowczas mozna bylo wyjsc na peron i dokonac zakupow, wykonujac przy tym bardziej skomplikowane ruchy konczynami gornymi i dolnymi. Na takim postoju peron zamienial sie w bazar...wszedzie staly starsze i mlodsze babuszki oferujace: ryby, czeburioki, pierazki, goriaczije bljuda, piwo, samsy, salatki, kartoszki i inne pysznosci. Paradokslanie i tak ciagle bylismy glodni, sprawdzajac przy tym co chwile zawartosc naszej "kuchni". Dobrym rozwiazaniem jest zajecie rak i ust fistaszkami, orzeszkami cedrowymi czy innymi tam nasionkami, sprzedawanymi przez babuszki. Zazwyczaj jest ich duzo, sa male i ciezko sie dobrac do ich zawartosci, przez co rytual jedzenia trwa dluuuugo.

Nasza rada: jesli nie chcesz sie wyrozniac z tlumu podrozujacych transsibem pamietaj, aby do pociagu zabrac ze soba: dresik (mezczyzni najlepiej ADIDOS, ADDIS lub AD, a kobiety im bardziej jaskrawe kolory tym lepiej - roze, zielenie, zolcie itp.), do tego klapki, badz kapcie, koniecznie z niebieskimi lub rownie jaskrawymi skarpetami, no i "modne" torebki. Dozwolona jest rowniez wersja bardziej elegancka - panowie wtedy do dresu zakladaja lakierki i skorzana kurtke. A i nasze drogie Panie nie zapominajcie o intensywnym makijazu! - zrobcie sobie usta na czerwono, a oczy na niebiesko i bedziecie krasawice :)

W pociagu robilismy furore piosenka "Kolorowe jarmarki". Zlowilismy na to Wiktora, ktory znal Anne German (wg wikipedii - Anna German, właściwie Anna German-Tucholska ur. 14 lutego 1936 w Urgenczu w Uzbekistanie, zm. 25 sierpnia 1982 w Warszawie – polska piosenkarka i kompozytorka, aktorka, z wykształcenia geolog (!). Śpiewała w siedmiu językach.(!!)
Wiktor, lat ok. 50, pochodzi z Tomska i wracal z pracy (okolice Bajkalu) do domu (Tomsk). Pracuje przy budowie ropociagu, przebiegajacego przez Syberie. Do naszego przedzialu przyprowadzil swoich kumpli z pracy - "wadziciela trubowoza" (lat ok. 50. Kierowca, ktory przewozil rury do budowy ropociagu) i swojego szefa o imieniu Misza (lat 25, inzynier, bardzo ograniety czlowiek). Misza, chociaz jest 2 razy mlodszy od swoich pracownikow, dobrze sobie z nimi dawal rade i bylo widac, ze to on jest szefem i go szanuja!

W ogole pol wagonu to byli robotnicy budujacy "nieftowod" czyli ropociag na wschod, dla Chin, rosyjskiego Dalekiego Wschodu i do Wladywostoku, w przyszlosci dla eksportu ropy do USA (!!! - niezli z nas szpiedzy, nie?) Poniewaz na robocie panuje "zasucha" czyli prohibicja, wiekszosc Panow w pociagu wetowala sobie straty i byla bardzo przyjaznie nastawiona do swiata i do nas, polskich studentow odwiedzajacych Rosje. Stan upojenia alkoholowego nie jest niczym dziwnym w Trans-sibie, ale zaznaczyc nalezy, ze nie ma zadnych burd, wszystko odbywa sie kulturalnie i nikt nikogo do niczego nie zmusza.

Odbywszy podroz legendarna koleja, mozemy stwierdzic, ze przejazd jest ciekawym, aczkolwiek troszke bolesnym dla ukladu kostnego doswiadczeniem. Dlatego tez uwazamy, ze taka podroz sama w sobie nie nadaje sie na jedyny cel wyprawy, gdyz bedzie to po prostu nudne.

środa, 17 września 2008

Dzien 22: "My papali w Sevierobajkalsk"

Czyli popadlismy, utknelismy w Sewierobajkalsku. Prom, ktory mial nas przewiezc przez caly Bajkal, nie kursuje od dwoch tygodni, a pociagiem by nam to zajelo 1,5 dnia. Malo tego - wydostac sie stad tez nie jest latwo! Co tu duzo mowic: albo my jestesmy jacys dziwni, albo RZD (rosyjskie koleje), w kazdym razie nie jestesmy kompatybilni... Wyglada na to, ze usilnie probuje nam sie wciskac najdrozsze bilety, a odmawia sprzedazy tanszych. Do tego najblizsze bilety byly dopiero na za 2 dni.
Podobnie ma sie sprawa z innymi rzeczami: co chwila albo cos jest zamkniete, albo czegos nie ma...
W kazdym razie postanowilismy wyeksplorowac okoliczne gory, noszace jakze oryginalna nazwe: Gory Bajkalskie. W tym celu pojechalismy do chyba najmniejszej miejscowosci na swiecie: Slonecznego, skladajacej sie z kilku domkow na wynajem i goracych zrodel siarkowodorowych. Trzeba przyznac, ze lezenie w goracej wodzie (ponad 40 st.) z widokiem na gory typu Tatry pod gwiezdzistym niebem jest calkiem przyjemne.
Gory sa calkiem interesujace - ostre turnie wystaja spod olbrzymich goloborzy. Te z kolei porosniete sa porostami-gigantami, tworzacymi niejako wygodne legowiska dla niedzwiedzi... Na szczescie z tymi ostatnimi nie mielismy jeszcze do czynienia.
Tak wiec ZNOWU jestesmy w Sewierobajkalsku, miescie zalozonym wraz z Bajkalsko-Amurska Magistrala Kolejawa (BAM) 35 lat temu. Mozecie sobie wyobrazic, jak wyglada to osiagniecie sowieckiej mysli budowlanej... No i czekamy na nasz pociag.
Podroznicy, pamietajcie! Nie odchodzcie od okienka kas w rosyjskich kolejach, nawet jezeli Pani-W-Okienku bedzie robila wszystko, zebyscie sobie poszli. Nie odpuszczajcie! Nalegajcie tak dlugo, ze chcecie bilety, az w koncu Wam je wydadza lub udziela prawdziwej informacji, kiedy je bedzie mozna kupic - oto nasza rada... (ludzie w kolejce za Wami wykaza zrozumienie dla Waszego uporu i raczej nie beda Was popedzac) I kupujcie ze sporym wyprzedzeniem.

wtorek, 16 września 2008

Dzien 21

Znowu nad N Bajkalem.Pociag do Moskwy dopiero za 2dni bo nas wyrolowali w kasach!G.Bajkalskie, gorace zrodla, piwo i omule sa OK!
.